Categories
Artykuły

Oni mnie kochają, a ja siebie niszczę

Pracując z kobietami mającymi zaburzenia odżywiania, rozmawiając z nimi, poznając ich sposób widzenia siebie i świata, który w obszarze ich własnego ciała może być dla otoczenia zaskakujący… uważam jakich dobieram słów, bo słowa potrafią zranić jak brzytwa, pytam z czym się mierzą, jakie napotykają trudności, jaka jest ta choroba “od wewnątrz”, ich oczami.

Pytam też czego potrzebują, ale to na kolejny artykuł. Dzięki ich chęci otwarcia się, zaangażowaniu w proces leczenia, wspólnie stworzyłyśmy zestaw trudności,  które w ich opinii przypisane są do tej choroby, o których może nie każdy wie lub ma mylne, stereotypowe wyobrażenie.  Dlatego właśnie je tutaj przywołuję, żebyśmy na osoby, które zmagają się z różnymi zaburzeniami psychicznymi, patrzyli łagodniej, bez oceny, szczególnie, że anoreksja, bulimia przejawia się przez ciało, które oceniamy jako pierwsze, bezwzględnie. Proszę o chwilę refleksji nad tym z czym się mierzą, codziennie. 

Za ich pozwoleniem, publikuję:

  • Brak zrozumienia ze strony otoczenia – umniejszanie, krytyka 
  • Brak zrozumienia swoich emocji, myśli, zachowań
  • Trudności w przyznaniu gdzie jest anoreksja, a gdzie jeszcze nie, gdzie jest granica, którą się przekroczyło
  • Wewnętrzne prowadzenie rozprawy, aby to rozsądzić, “czy mam problem”?, dla siebie jest się bardzo surowym sędzią
  • Brak silnej woli, najpierw aby jeść mniej, a potem, aby jeść więcej i wyzdrowieć
  • Złość i obrzydzenie do siebie
  • Permanentny lęk przed przytyciem
  • Ping-pong z akceptacją przyrostu masy ciała, raz tak, raz nie
  • Walka jak nie stosować innych niż niejedzenie zachowań autodestrukcyjnych, przy pełnej świadomości ich szkodliwości
  • Nieumiejętność nie stosowania korzystnych czynności w nadmiarze, w sposób właściwy, np. sport, zdrowe jedzenie
  • Niedowierzanie ze strony bliskich, że mam problem
  • Bezradność bliskich 
  • Wyrzuty sumienia 
  • Wstyd i poczucie winy przed rodziną, przyjaciółmi
  • Ciągła czujność, bycie w gotowości 
  • Ciągła kontrola 
  • Ciągła ocena siebie i poczucie bycia ocenianym przez innych
  • Smutek, rozczarowanie sobą, “oni mnie kochają, a ja siebie niszczę”
  • Złość do świata – “dlaczego to ja choruję”?
  • “Muszę siebie zniszczyć, żeby dostać miłość i opiekę bliskich”
  • Perfekcyjna organizacja, tworzenie planów 
  • Stawianie sobie poprzeczek nie do przeskoczenia 
  • Życie w świecie kłamstw i intryg 
  • Zniekształcony obraz siebie
  • Brak akceptacji dla niedoskonałości swoich i innych
  • Nadwrażliwość emocjonalna, sensoryczna 
  • Myśli samobójcze
  • Samookaleczenia
  • Stany depresyjne 
  • Stany lękowe 
  • W głowie jest “tornado”
  • Głos “z tyłu głowy” chodzi cały czas – abstrakcyjny głos, głos choroby
  • Opieranie całego życia na tym ile się waży
  • Przymus zadowalania innych
  • Podatność na nieuwzględnienie praw, “jesteś chora, to ja za Ciebie zdecyduję”
  • Brak poczucia, że zasługujesz na szczęście
  • Nieustające zaprzeczanie problemowi
  • Odrzucanie pomocy
  • Samotność, odtrącenie bliskich, poczucie opuszczenia
  • Ucieczka w swój wewnętrzny świat, do którego nikt nie ma dostępu
  • Poczucie wyższości – “mogę nie jeść więc mogę wszystko, jestem silniejsza”
  • Trudności w nawiązywaniu relacji – przestrzeń zagarnia ciągłe myślenie o (nie)jedzeniu, nie ma innego tematu
  • Ukrywanie złości – “jestem problemem dla innych bo się o mnie martwią więc nie mogę się zezłościć i im dołożyć”
  • Chaos, niepewność i konieczność rozstrzygania co jest faktem, a co iluzją, które ta choroba podsuwa, a podsuwa ich sporo

Ta lista jest pewnie większa…nam udało się stworzyć taką.

Categories
Artykuły

“Trauma nasza powszednia”. Tracey Shors.

Na naszym rynku pojawiła się nowa książka na temat traumy, w neurobiologicznym wydaniu. Autorka w zrozumiały sposób wyjaśnia jaka jest zależność pomiędzy traumą a mózgiem i jak możemy sami sobie pomóc w łagodzeniu skutków trudnych doświadczeń.

Z książki dowiesz się:

  • Czym różni się stres od traumy.
  • Jakie mogą być potencjalne źródła traumy.
  • Jakie mogą być skutki traumy.
  • Czym jest PTSD.
  • Jak mózg, w tym w szczególności mózg kobiet reaguje na traumę.
  • W jaki sposób my możemy świadomie oddziaływać na mózg.
  • O traumie przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
  • Czym są ruminacje i czym jest rezyliencja.
  • Jak mózg, w tym w szczególności mózg kobiet reaguje na traumę.
  • Dlaczego powinniśmy ćwiczyć mózg.
  • Czym jest Trening MAP – Trening umysłu i ciała.

Poproszona o recenzję tej książki – napisałam tak:


Dzięki tej książce będziesz wiedzieć co zrobić skoro nie jest możliwe by traumę wyciąć, wymazać, zapomnieć. Możesz samodzielnie ale i z pomocą systemu wsparcia odzyskać siły po trudnych przejściach i zadbać o swoją odporność psychiczną. Możesz dosłownie zadbać o swój mózg, który jak się dowiadujemy z książki, nie jest jedynie wypadkową doświadczeń z przeszłości, ale przede wszystkim jest odzwierciedleniem Twoich wyborów i tego jak wygląda Twoje życie teraz. To bardzo uwalniające. Autorka pisze o mózgu jak o swoistym magazynie wspomnień i doświadczeń, który jest jednocześnie bardzo plastycznym sprzymierzeńcem w zmaganiu się z traumą. Książka pozwala przebudzić się z traumy. Jeśli myślisz o swojej osobistej traumie jak o piętnie, czymś co Cię dotknęło, zainfekowało i nie odpuści czegokolwiek przeciwko niej nie podejmiesz, to lektura dokonań Tracey Shors przypomni Ci o Twojej wewnętrznej sile uzdrawiania. Nieustępliwość autorki w badaniu wpływu traumy na mózg i ciało zaowocowała wnioskami, które dają nadzieję – trauma nie musi determinować naszego życia. Z książki dowiesz się jak trauma wpływa na mózg oraz jak sami możemy każdego dnia wspierać proces wychodzenia z traumy i wyciszania jej skutków. Pokazane w książce metody pozwalają pozostawić tragiczne wspomnienia w przeszłości i żyć lepszym tu i teraz.

Zawsze interesowało mnie co się dzieje zanim książka trafi na półkę, a ponieważ miałam okazję to zgłębić, zapytałam Grzegorza Zalewskiego z wydawnictwa Linia Sp. z o.o. o jej genezę wydawniczą.

Ania Ryszkowska:

W jaki sposób zapada decyzja, że określona książka zostanie wydana? Jaka jest geneza wydawnicza tej książki?

Grzegorz Zalewski:
– To duża przyjemność prowadzić niewielkie wydawnictwo i wybierać dla czytelników książki, które samo chciałoby się czytać. Co więcej, ze świadomością, że część poruszanych tematów jest niewygodna, trudna, niesprzedawalna, a tym samym ekonomicznie nie uzasadniona. Zwłaszcza, z perspektywy wielkich wydawców i wielkich liczb. Oczywiście to również spore ryzyko biznesowe i odpowiedzialność, ale czasem warto je ponosić. Od początku powstania wydawnictwa Linia, wydawaliśmy książki, które były nam bliskie, z racji tego co nas zajmowało w życiu. Najpierw były to książki dla inwestorów, od połowy lat 90. zawodowo zajmowałem się rynkiem. W pewnym momencie pojawiła się seria Biała Plama i na początku książki o spektrum autyzmu. To też wiązało się z prywatną historią. Później zacząłem poznawać mnóstwo osób, rodziców, opiekunów, same osoby z niepełnosprawnościami i poszliśmy za tym tematem. W życiu pojawiały się nowe zdarzenia i szukaliśmy nowych książek – o przemocy, wykluczeniu, depresji, żałobie.

Dlaczego książka o traumie? Dlaczego ten temat, w takim ujęciu?

– Tematyka traumy była więc naturalnym wyborem. A ponieważ szukamy nie poradników, ani nie podręczników akademickich tylko książek, które opisują daną tematykę od strony człowieka oraz aktualnej wiedzy naukowej, to zwracam uwagę na niektóre tytuły. Można powiedzieć, że te książki same nas znajdują. Nie zawsze się zgadzam z poglądami, czy podejściem autorów – w tej chwili pracujemy nad takimi pozycjami – ale zakładam, że ważny głos w dyskusji powinien być słyszalny. Choćby dlatego, żeby znać szerszą perspektywę, inną.

Co powiedziałby Pan o tej książce w cyklu “Zalewski o książkach”? 

– Każdą wydawaną przez nas książkę, czytam przynajmniej dwukrotnie. W procesie wyboru (tu czasem pobieżnie) i później już po otrzymaniu tłumaczenia. Wtedy staram się na nią patrzeć, już jako czytelnik. Robię notatki, zaznaczam cytaty. Zastanawiam się co napiszę na blogu speculatio.pl, na którym dzielę się refleksjami na temat czytanych przeze mnie książek. To niewdzięczne we współczesnym świecie, bo wiadomo, że czytelnik może uznać to za działania marketingowe. Nie do końca szczere. Ale ja faktycznie piszę o tych naszych książkach, tak jak o innych. Oceniam je czasem surowiej (nie mają najwyższych not i nie nadużywam przymiotników „genialna”), ale – ponieważ wybrałem je do wydania – uważam, że w jakiś sposób są bardzo ważne. Z „Traumą naszą powszednią” jest podobnie. Ona zwraca uwagę na ten aspekt naszego świata, który jest bardzo dla nas trudny. Ale również pokazuje skąd się mogą brać różnice w reagowaniu na trudne zdarzenia u różnych osób, w tym u kobiet i mężczyzn. Bez stereotypów, tylko na gruncie tego co wie aktualna nauka. No i w jaki sposób, spróbować sobie radzić ze zdarzeniami, które tak bardzo odciskają się na nas piętnem.

Tytuł oryginału “Everyday Trauma: Remaping the Brain’s Response to Stres, Anxiety, and Painful Memories for a Better Life”. Tracey Shors

Jeśli mogę Ci pomóc w kwestii traumy – odezwij się. 


Categories
Artykuły Uncategorized

Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją

“Walka” to niewłaściwe słowo. Z depresją się nie walczy, depresję się leczy. Powinien to być dzień ŚWIADOMOŚCI DEPRESJI. Nagłaśniania faktów na jej temat, badań, studiów przypadków i przede wszystkim możliwości sięgania po pomoc.

Depresja to jest choroba związana z zaburzeniami nastroju, zaklasyfikowana w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD10. Może dotknąć każdego, bez względu na wiek, płeć, pochodzenie, wykształcenie etc. Szacuje się, że w Polsce ok. 8 mln ludzi cierpi na depresję lub stany depresyjne, z czego tylko 1,5 mln jest zdiagnozowanych i leczonych. 

Z raportu opublikowanego w 2015 roku przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) wynika, że na depresję choruje blisko 40 milionów mieszkańców Unii Europejskiej.

Depresja, na którą cierpi ponad 350 milionów osób, w 2020 roku stanie się drugim po chorobach układu krążenia największym problemem zdrowotnym na świecie. Mimo, że istnieją skuteczne metody leczenia depresji, to korzysta z nich mniej niż 50%.

Depresja jest niezwykle przykrym i długotrwałym stanem, który w zależności od nasilenia może całkowicie dezorganizować życie zawodowe, rodzinne i społeczne. (Źródło: gov.pl).

Zgodnie z Międzynarodową Klasyfikacją Chorób (ICD-10) w zależności od charakteru i nasilenia objawów wyróżnia się trzy rodzaje depresji: łagodną, umiarkowaną i ciężką.

Do podstawowych objawów depresji należą:

  • Doświadczenie długotrwałego (powyżej 2 tygodni) obniżenia nastroju z towarzyszącym przez większość dnia uczucia rozdrażnienia, pustki, zobojętnienia, wszechogarniającego smutku, przygnębienia.
  • Utrata zainteresowania działaniem (zobojętnienie emocjonalne).
  • Osłabienie energii (szybsze męczenie się i utrzymujące się uczucie zmęczenia).
  • Spowolnienie psychoruchowe.
  • Zaburzenia snu.
  • Obniżenie libido.
  • Myśli samobójcze.
  • Problemy z koncentracją uwagi.
  • Utrata wiary w siebie.
  • Nieadekwatne poczucie winy.
  • Wzmożony lub zmniejszony apetyt, który prowadzi do zauważalnych zmian w masie ciała.
  • Nadmierny lęk.
  • Przykre objawy somatyczne, np. kołatanie serca, duszności, drżenie ciała, zawroty głowy, które nie znajdują medycznego wyjaśnienia.

Na pytanie, co powoduje depresję wciąż brakuje jednoznacznej odpowiedzi. W ciągu ostatnich dziesięcioleci zbadano wiele hipotez dotyczących mechanizmów jej powstania, jednak żadna z nich nie wyjaśnia w pełni istoty tego zjawiska. Obecnie przyjmuje się biopsychospołeczny model depresji, który zakłada, że powstanie tej choroby jest wynikiem złożonego oddziaływania czynników genetycznych, psychologicznych i społecznych.

Najbardziej skuteczne metody leczenia polegają na równoległym stosowaniu farmakoterapii (leki przeciwdepresyjne) i psychoterapii. Niezwykle ważną rolę pełni też psychoedukacja, jak i osób z jego najbliższego otoczenia na temat samej istoty depresji, jej przebiegu, objawów i następstw.

Zastanawiałam się jak podejść do tematu depresji.

Nie udało mi się nagrać podcastu, zrobić dogłębnego riserczu. Tempo zmian naszego życia w dzisiejszym świecie (np. pandemia, kryzysy geopolityczne) jest tak duże, że trudno o rzetelne i bieżące badania jak to się odbija na naszym zdrowiu psychicznym. Wszystkie dane statystyczne są małoaktualne choć dają jakiś pogląd. Niby wiemy czym jest depresja, ale chyba nie zawsze i nie w pełni.

Chcę zwrócić uwagę na dwie rzeczy, po to by być czujnym:
1. Depresja bywa podstępna i zamaskowana. 

Istnieje nawet takie wyrażenie jak ‘zamaskowana depresja’, ‘depresja bez depresji’ – czyli taki nieoczywisty rodzaj depresji, w której na pierwszy plan wysuwają się objawy somatyczne, z ciała np. bóle głowy, napięcie mięśni, świąd skóry, skoki ciśnienia, jadłowstręt, utrata wagi Chorzy zanim zostaną skierowani do psychiatry zazwyczaj leczą się miesiącami, a nawet latami na schorzenia, których w rzeczywistości nie mają. W takiej sytuacji, udajmy się do specjalisty – psychiatry, psychoterapeuty, psychologa.

2. Depresja jest umniejszana – i tutaj znowu poczynię rozróżnienie:

  • przez osobę chorującą – umniejszana w znaczeniu zaprzeczana, bagatelizowana. Trzeba wiedzieć, że jest to właśnie podstępny mechanizm depresji, który ją „tuszuje”. Chory długo nie dostrzega, że jest chory (bo nie może z uwagi na to, że choruje) przez co się męczy, ponieważ nie sięga po pomoc. Bywa tak, że usprawiedliwiamy złe samopoczucie zewnętrznymi czynnikami, nie wiedząc, że przyczyna leży wewnątrz, w naszej psychice, Depresja rozwija się bardzo powoli, wkrada się w nasze życie i długo możemy nie zauważyć, że to nie jest chwilowy spadek nastroju, a przewlekła choroba, która może wystąpić raz na przestrzeni naszego życia, a może już towarzyszyć nam zawsze, nawracając.
  • przez jej otoczenie – weź się ogarnij, nie maż się, inni maja gorzej, nie no, jaka depresja, nie wymyślaj, świat już taki jest, life is brutal i wiele innych. Rodzice, partnerzy, przyjaciele – często nie widzą, nie chcą widzieć, że coś się z nami dzieje.

Dlatego tak ważne jest obserwowanie siebie i swoich bliskich osób w otoczeniu. Leczenie depresji powinno się rozpocząć jak najszybciej, pozwala to osiągnąć lepszy rezultat.

Złoty standard w leczeniu depresji farmakologia + psychoterapia. 

Jeśli temat jest Ci bliski posłuchaj podcastu O depresji i samobójstwie.

Categories
Artykuły

Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba

Przeczytałam książkę pt. „Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba”, Artur Nowak, Marek Sekielski. Ochłonęłam. I jeszcze raz przeczytałam, zaznaczając ołówkiem najważniejsze fragmenty, zwroty, słowa. Jest ich tyle, że nie sposób to wszystko przytoczyć. Tak prawdziwe, potoczne, aktualne. Bez frazesów, upiększaczy, ogólników. Wyjęte z życia.

Trzeba przeczytać tę książkę. Dla zrozumienia siebie i bliskich. Bo myślę, że wielu z nas dotyczy problem uzależnień, jeśli nie bezpośrednio to pośrednio. To książka dla alkoholików, osób współuzależnionych, dla DDA. To jest książka przede wszystkim po to by zadziałać, czyli pójść po pomoc.

Moje pierwsze wrażenie kiedy zobaczyłam tę książkę było nieco, jakby to określić, słabe. Czułam pod skórą, że treść będzie mocna, a tu taki zwyczajny tytuł „Ogarnij się’? Szambo? „Pijana” czcionka? Pomyślałam, kurczaki, powielają stereotypy w postrzeganiu alkoholików. No ale, dałam jej szansę. I dobrze zrobiłam. Podzielę się dlaczego.

Książka jest w formie rozmowy dwóch kumpli, Artura i Marka, osób uzależnionych od alkoholu. Alkoholików. Rozmawiają na temat swojego uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Dzielą się swoją historią, doświadczeniem. Do bólu, czytelnika również, mówią szczerze o obsesji picia, sposobach picia, unikania konsekwencji, tłumaczeniach, pozornej kontroli picia i jej braku. O wielu rzeczach, które wiążą się z nałogiem.

W skrócie książka ta jest o:

  • Życiu po pijaku i na trzeźwo.
  • Sposobach picia i ćpania. „To jest cholernie demokratyczna choroba, która dotyka ludzi obu płci i wszystkich grup społecznych”. “Alkoholizm jest chorobą, ja jestem na to chory, to się leczy i można z tym dobrze żyć i nie muszę już o sobie aż tak źle myśleć”.
  • Mechanizmach picia i trzeźwienia.
  • Degradacji fizycznej i psychicznej.
  • Apogeum picia i odwyku. Zespole odstawienia, nawrotach.
  • Czuciu emocji i zapijaniu żeby ich nie czuć. O tym jak nieczucie, nieprzeżywanie emocji to u niektórych przepis na nałóg.
  • Tym, jak działa złość i jak przykrywa wszystkie uczucia.
  • Nieśmiałości, wstydzie, wrażliwości, poczuciu winy, upokorzeniach, próbach zapomnienia, samotności, pustce.
  • Śladzie dzieciństwa i relacji z rodzicami, rodzeństwem, rówieśnikami w uzależnieniu.
  • Traumie molestowania.
  • Roli mityngów i psychoterapii w wychodzeniu z uzależnienia oraz ogromnym trudzie jakiego wymagają.
  • Marnych statystykach osób, którym się udaje zerwać z nałogiem.
  • Stratach i konsekwencjach uzależnienia.
  • Tym co alkohol robi z ludźmi, jak wpływa na wszystkie najbliższe relacje – z małżonkami, dziećmi, przyjaciółmi.
    „Alkohol wyprzedza wszystkich bliskich, samego siebie, staje się celem samym w sobie. Podporządkowujesz mu wszystko.”
  • Tym jak niszczy wszystkie sfery życia – osobiste, zawodowe.
  • „Śmierci społecznej” alkoholika.
  • Przyzwoleniu na picie w niektórych zawodach, branżach.
  • Tzw. wysokofunkjonujących alkoholikach – czyli względnie dobrym funkcjonowaniu na zewnątrz, ale wielkim cierpieniu w środku.
  • Wewnętrznym krytyku.
  • Niskiej samoocenie, braku poczucia sprawczości, bólu dupy i dupościsku.
  • Tzw. przeciwskutecznym działaniu kobiet współuzależnionych.
  • Pogodzeniu się z dotychczasowym życiem alkoholika.
  • Odzyskiwaniu spokoju i wewnętrznej radości.

Co mówi sam tytuł „Ogarnij się”? Myślę, że to jest często powtarzane hasło, jakie kieruje alkoholik sam do siebie, kiedy tak trudno jest mu przyznać przed sobą, że ma problem. A to nie wystarcza.

Jest wprost skierowane do osób uzależnionych, które rzeczywiście muszą się ogarnąć, żeby przestać pić, ale jednocześnie jest podbudowane wiarą, że mogą to zrobić, że to się da.

Jest też skierowane do osób współuzależnionych, bo to siebie muszą ogarnąć, nie alkoholika. Inaczej utoną w jego wódce.

Po lekturze, przyszła do mnie taka myśl, że termin DDA jest mocno nieaktualny. Zawęża temat wyłącznie do alkoholu, a przecież uzależniamy się od różnych substancji (substancji psychoaktywnych, leków), aktywności (granie w gry komputerowe, hazard, porno, zakupy, jedzenie, praca i inne), że powinniśmy myśleć już o DDU – Dorosłym Dziecku Uzależnionego czy Dorosłym Dziecku Uzależnienia. Uzależniony rodzic, odciska w dzieciach wiecznie trwały ślad w postaci syndromu DDA. Jak pieczątkę. Przypina mu szkarłatną literę ‘A’.

I tak się zastanawiam, czy gdybyśmy więcej wiedzieli na temat DDA, to czy liczba uzależnionych miałaby szansę być mniejsza?

Kiedyś powiedziałam, że psychoterapia to dla DDA odwyk bez nałogu. Znalazłam tutaj wiele na potwierdzenie tej tezy. DDA to taki niepijący alkoholik, który musi iść na odwyk, terapię 12 kroków, dla siebie, ale przez swojego rodzica. DDA, dostaje w spadku współuzależnienie, czasem uzależnienie i w tym miksie, pod tym ciężarem, ma podobne sposoby myślenia, reagowania i odczuwania. Ma wspólnego, niewidzialnego wroga.

To co miało zostać przemilczane w tej książce, zostało przemilczane, ale za to co zostało powiedziane bardzo dziękuję autorom. To świadectwo, że można przestać pić i żyć dobrze. Jest ono bardzo potrzebne i myślę, że ta książka jest biletem wstępu na niejedną terapię, dla niejednej osoby uzależnionej.

Wielki szacun za tą książkę.

Źródło miniatury – Dom Wydawniczy Rebis.

Categories
Artykuły

Czego jest dużo i czego jest mało w psychoterapii?

Będąc w psychoterapii dużo rozmyślam zarówno o jej formie jak i treści. Co do formy, analizuję jaka jest psychoterapia, po co ona jest, co mi daje, co ja z niej biorę, czego nie potrafię wziąć, z uwagi na ograniczenia i mechanizmy obronne. Gdzie jestem w niej dzisiaj, gdzie będę na jej zakończeniu. Kto to w ogóle wymyślił….? Drugi obszar rozmyślań to już treść samego procesu terapeutycznego, czyli tego co się wydarza na linii ja-terapeuta oraz na linii ja – ja. Próbując to wszystko zrozumieć, chciałabym podzielić się pewną moją obserwacją czego jest „dużo” w psychoterapii i czego jest „mało”.

Czego jest DUŻO w psychoterapii?

  • Unikania
  • Autoprezentacji
  • Ściemy
  • Gry aktorskiej
  • Autentyczności
  • Walenia głową w mur
  • Mechanizmów obronnych
  • I jeszcze mechanizmów obronnych do mechanizmów obronnych
  • Mówienia
  • Milczenia
  • Bólu
  • Łez
  • W**rwa
  • Umniejszania sobie
  • Umniejszania terapeucie
  • Umniejszania innym ludziom i całemu stworzeniu
  • Pracy wewnętrznej, przewalania
  • Spotkań ze swoim lękiem
  • Przeżywania uczuć, zwykle tych niechcianych
  • Rozkminiania, dzielenia wszystkiego na cząstki pierwsze
  • Analizowania
  • Pytań bez odpowiedzi
  • Metafor i symboli
  • Czucia
  • Odczuwania w ciele
  • Duchowości
  • Hipotez
  • Dzieciństwa w dorosłości
  • Dorosłości w dzieciństwie
  • Żalu
  • Wspomnień
  • Poczucia straty
  • Poczucia krzywdy
  • Nadziei
  • Rozumienia
  • Akceptacji
  • Miłości
  • Zagadek i tajemnic rodzinnych
  • Obalania mitów
  • Wglądów – czyli „a-cha”!
  • Przekraczania granic
  • Wiedzy i nauki
  • Teorii i praktyki
  • Abstrakcji na drodze do realności
  • Kontroli

Czego jest MAŁO w psychoterapii?

  • Czasu – dotyczy to samej sesji 50 min i czasu pomiędzy sesjami. Taka dynamika terapii musi być, lepszej nie wymyślono.
  • Przestrzeni na przeżycie tego co się usłyszało, poczuło na sesji z terapeutą. Trzeba się pozbierać i wrócić do pracy, do codziennych rzeczy. No i znowu upchnąć gdzieś to co się czuje.
  • Mówienia wprost przez terapeutę (zależy od nurtu), ale terapeuta zwykle krąży jak satelita żeby nie przyspieszyć, nie przekroczyć, nie zamknąć choć czasem jest to potrzebne.
  • Empatii ze strony bliskich i najbliższych.
  • Zrozumienia.
  • Wyrozumiałości.
  • Cierpliwości.
  • Pozytywnego patrzenia w przyszłość – wszystko wydaje się być złe, trudne, beznadziejne, nieosiągalne.
  • Wiary w siebie i swoje możliwości.

Wnioski – psychoterapia jest sprzeczna, dwuwymiarowa, ambiwalentna, skrajna czasem na drodze do środka. To co jest pewne w psychoterapii to to, że nic nie jest pewne. Wszystko co stanowi psychoterapia to jest to co czujemy. Nasze uczucia i emocje. Ich nazywanie i przeżywanie. Myślę, że dobrze jest wiedzieć, że taki odbiór psychoterapii występuje w przyrodzie. Tak jest chyba łatwiej.

Categories
Artykuły

Nikt na własne życzenie się nie uzależnia

Znajdujemy w używkach sposób na radzenie sobie z bólem, cierpieniem, emocjami, stresem codziennego funkcjonowania, frustracjami. Chorujemy jednostkowo, zdrowiejemy społecznie.

Jestem po weekendowych, bardzo wyczekiwanych przeze mnie zajęciach w temacie uzależnień, współuzależnienia i DDA w Studium Psychoterapii SPCh. Jakie są moje wnioski?

  • Wychodzenie z nałogu wymaga niebagatelnej siły, odwagi, prawdy, niezliczonej ilości czasu, sprzyjających okoliczności, odpowiednich osób w otoczeniu, abstynencji, grup wsparcia, psychoterapii i czasem cudu.
  • Uzależniamy się sami, w pojedynkę, jednostkowo, w domowym zaciszu, w samotności, ale żeby z tego wyjść, potrzebujemy ludzi, systemu wsparcia, specjalistów, drugiego człowieka, wyjścia z ukrycia i powiedzenia na głos „Jestem uzależniony”. Chorujemy jednostkowo, zdrowiejemy społecznie.
  • Alkoholizm to choroba zaprzeczania, unikania, kombinowania, oszukiwania, uciekania, tchórzostwa, braku wsparcia, dumy, tajemnicy, wstydu, pogardy, samotności, pustki, niedotrzymanych obietnic, iluzji.
  • Jest bardzo egoistyczna, ponieważ alkoholik, poprzez alkohol, koncentruje się wyłącznie na sobie. Wirtuozeria okłamywania siebie i najbliższych. Oddanie kontroli nad sobą i swoim życiem alkoholowi. Znieczulenie życia.
  • To choroba emocji. Alternatywa na radzenie sobie z nimi. Regulator uczuć i nastroju. Uzależnienie osiąga władzę nad nami w całości – nad sferą fizyczną, psychiczną, społeczną i duchową.
  • Alkoholizm to choroba, która zatacza szerokie kręgi, wykraczające poza samą osobę pijącą. Ruchome piaski, które wciągają wszystkich domowników. Alkoholizm powoduje, że pije cała rodzina. Alkoholik pije na konto rodziny.
  • Generuje 3 oddzielne byty – osobę uzależnioną (siebie), osobę współuzależnioną (partner) i Dorosłe Dziecko Alkoholika (dziecko, dzieci). Każde z nich wymaga psychoterapii.
  • Partner osoby uzależnionej, często nie wie, że jest osobą współuzależnioną. Trudno jest uchwycić moment, w którym alkohol pity przez partnera przesłania mu oczy, zasłania mu siebie i jego dzieci przed nim samym. Zostaje w nim utopiony. Ilość stresu jakiego doświadcza jest ponad jego, bo ponad ludzką miarę. Stres nabiera charakteru chronicznego.
  • Osoba współuzależniona zmaga się z nadmierną kontrolą wszystkich i wszystkiego, nadmierną odpowiedzialnością, brakiem zaufania, utratą poczucia siebie (własnego JA), nadmierną powagą życiową, licznymi dolegliwościami fizycznymi, zamknięciem się na duchowość, izolacją.
  • W tym układzie pijący – współuzależniony są jeszcze dzieci. One dryfują wokół rodziny. Zostają niejako wyrzucone poza system, są poza uwagą emocjonalną rodziny. Nie dostają tego co powinny otrzymywać od rodziców jako dzieci, ale muszą spełniać jego potrzeby jak dorośli. Płacą zatem podwójnie.
  • Będąc dziećmi, mając nawet kilka lat, w rodzinie alkoholowej przestają nimi być. Dostają przyspieszony bilet do świata dorosłych. Zapełniają ‘dziury’, deficyty powstałe w wyniku nieobecnego fizycznie i emocjonalnie uzależnionego rodzica 1 (najczęściej ojciec) i nieobecnego emocjonalnie, współuzależnionego rodzica 2 (najczęściej matka).
  • Wchodzą w specyficzne role, które są przystosowawcze w dzieciństwie, ale stają się dysfunkcyjne w życiu dorosłym. Te role to: bohater, kozioł ofiarny, maskotka i niewidzialne dziecko, o czym pisałam tutaj
  • DDA mają ciężko. Tracą oboje rodziców. Nie mogą być dziećmi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że same popadną w nałóg. Otrzymują też mechanizmy psychologiczne osoby współuzależnionej. Są skazane na przewlekłą i nieuleczalną chorobę rodzica.
  • W psychoterapii DDA można odzyskać poczucie bezpieczeństwa, ponownie doświadczyć dzieciństwa, zrozumieć, wybaczyć, zatrzymać systemowy potop alkoholu i żyć dobrze, szczęśliwie. Najważniejsza jest identyfikacja syndromu i edukacja, najlepiej w psychoterapii.
  • Pozytywne jest to, że zwiększa się edukacja i rozumienie mechanizmów uzależnienia, a zmniejsza ostracyzm społeczny osób uzależnionych, co powoduje, że na leczenie osoby zgłaszają się już we wczesnych fazach uzależnienia, co lepiej rokuje w terapii.
  • Nikt na własne życzenie się nie uzależnia. Znajduje w używkach sposób na radzenie sobie z bólem, cierpieniem, emocjami, stresem codziennego funkcjonowania, frustracjami. Warto to wziąć pod uwagę.
  • Kluczowe dla tej osoby jest przyznanie się, że ma problem, edukacja, poznanie genezy swojego picia i nauczenie się całkowitego niepicia, samoregulacji i zmierzenie z życiem bez znieczulenia.

Jeżeli potrzebujesz wsparcia jako osoba uzależniona, współuzależniona czy DDA – szukaj go!

Istnieją liczne ośrodki, stowarzyszenia, fundacje, telefony zaufania, które pomagają. Zacznij od wpisania hasła w wyszukiwarkę. Jeżeli potrzebujesz pomocy nagłej, szukaj Ośrodków Interwencji Kryzysowej, przyjmują zawsze i bez umawiania się.

Categories
Artykuły

Nie pozwolę Ci zniknąć

Po publikacji podcastu o żałobie, napisał do mnie właściciel Wydawnictwa Linia i serii książek Biała Plama, od którego otrzymałam dwie książki o tej tematyce: „Cierpisz? Masz do tego prawo” Megan Devine oraz „Nie pozwolę Ci zniknąć” Grzegorza Zalewskiego. Szczególnie zainteresował mnie tytuł i okładka tej drugiej. Coś mnie do niej instynktownie przyciągnęło. Kiedy zorientowałam się, że autor książki, to jest ta sama osoba co jej nadawca, wiedziałam już, że nie ma przypadków.

Książka zapisała się we mnie cała. Czytanie jej było trudne emocjonalnie i bardzo wartościowe merytorycznie. Każde zdanie w niej zawarte jest ważne.

Źródło: speculatio.pl

O czym jest książka “Nie pozwolę Ci zniknąć”? W mojej subiektywnej czyli ograniczonej opinii, (celowo to podkreślam ponieważ każdy czytelnik wyczyta z niej jeszcze coś innego):

  • Jest o żałobie po utracie osoby „zbyt bliskiej”.
  • Jest o żałobie ojca po śmierci syna.
  • Jest o relacji ojca i syna.
  • Jest obrazem miłości i szacunku ojca do syna.
  • Jest o samobójstwie.
  • Jest przewodnikiem dla osób po stracie, szczególnie dla mężczyzn. Autor pisze, że większość literatury skierowana jest do matek po stracie, traktując ojców, jako tych, którzy powinni wspierać swoje partnerki.
  • Jest o przeżywaniu żałoby mężczyzny i ojca, które różni się od przeżywania żałoby przez kobietę, matkę.
  • Jest o rozdzielności przeżywania żony i męża po stracie dziecka.
  • Jest zapisem przeżyć, myśli, pytań, życia i nie życia po.
  • Jest o niedających się nazwać i wyrazić emocjach.
  • Jest o sposobach radzenia sobie z bólem, cierpieniem, stratą, tęsknotą. W jaki sposób pozszywać swoje życie na nowo, o filozofii #kintsugi.
  • Jest świadectwem, że każdy przeżywa albo będzie przeżywał swoją żałobę na swój sposób, że będzie próbował żyć dalej w nowym życiu. „Śmierć bliskiej osoby zatrzymuje wszystko, zatrzymuje cały świat, ale ten świat nadal się kręci”.
  • Jest o indywidualizmie żałoby – „pomiędzy skrajnościami w jakich przeżywamy swoją żałobę, mieści się cały kosmos”. Wprowadza ciekawą propozycję terminologiczną – żałobnoróżnorodność dla podkreślenia, że każdy z nas przeżywa żałobę na swój sposób. “Nie ma jednego sposobu na przeżywanie żałoby. W zasadzie masz prawo do wszystkiego. Do każdej reakcji. Każdego zachowania. Każdy ból będzie odmienny i każdy może być bezgraniczny”.
  • Jest próbą zrozumienia mechanizmów żałoby, przypomnienia jak ewoluowała przez wieki, jak dzisiaj „w społeczeństwie, które nie toleruje bólu, cierpienia i smutku być ponad to i pokazywać swoją żałobę, mówić o niej”. Bo to pomaga.
  • Jest próbą pokazania otoczeniu osób w żałobie aby wyzbyli się oczekiwań, że żałobnik będzie zachowywał się w określony sposób. Apelem aby nie porównywać, nie próbować wrzucać straty w jakieś ramy, bo one po prostu nie istnieją.
  • Jest próbą nazwania nienazwanego – „bo czy istnieje słowo określające rodziców po stracie dziecka? Rodzic opuszczony, osierocony, owdowiały przez dziecko”. Grzegorz Zalewski poszukuje takiego słowa we wszystkich językach, znajdując mniej lub bardziej rozczarowujące propozycje.
  • Jest o ograniczeniach społecznych, kulturowych, zawodowych. Żałoba przenika też do naszej sfery zawodowej, w której nikt nie wie jak się zachować. “Nasz profesjonalizm i poczucie zawodowstwa sprawia, że omijamy rafy smutku”. Akcentuje konieczność przedefiniowania profesjonalizmu, utożsamianego ze sztywnością, panowaniem nad emocjami, byciem opanowanym. „Człowiek jest istotą społeczną ale nie wie jak zachować się społecznie w kontekście śmierci. Śmierci, która jest częścią naszego istnienia. Stanowi jedno z ostatnich tabu, których we współczesnym świecie zostało już niewiele. W połączeniu z aktem samobójstwa, owo tabu rozrasta się do monstrualnych rozmiarów”. „Doświadczenie śmierci jest powszechne i nieuchronne. Ludzie dookoła starają się omijać osoby w żałobie, by czymś nie urazić, bo nie wiedzą jak się zachować”.
  • Jest bardzo skromna, a jednocześnie krzyczy, wrzeszczy bólem i prawdą.
  • Jest autentyczna i osobista. Autor wpuszcza nas głęboko i daleko do swojego świata.
  • Jest surowa, bez “retuszu”.
  • Jest bardzo prawdziwa.
  • Wzruszająca, przejmująca, literacka.

Grzegorz Zalewski uchyla drzwi do świata osób w żałobie. Świata, do którego nikt nie chce dobrowolnie wejść. Robi to po to by inni mogli skorzystać z jego doświadczenia. Chce pokazać jak jest po drugiej stronie. Ten świat jest niesłychanie rozległy. „Wszechobecny kult młodości, afirmacji życia i zabawy sprawia, że na tę ogromną przestrzeń zamykamy oczy i uszy”.

Książka “Nie pozwolę Ci zniknąć” Grzegorza Zalewskiego jest niezwykle wartościowa. Dla osób, które doświadczyły żałoby, dla osób z otoczenia osób w żałobie, ale też dla psychologów, psychoterapeutów, psychiatrów aby wyszli z norm, ram, schematów, procesów, teorii i jeszcze lepiej rozumieli doświadczenie żałoby, podchodzili do niej jeszcze bardziej indywidualnie. Zobaczyli żałobę z perspektywy Grzegorza Zalewskiego.

Po lekturze, napisałam do autora, że świat potrzebuje Jego pisania, kolejnych książek. Szczególnie potrzebuje tej. W odpowiedzi otrzymałam ważne przesłanie –

– “Tak się przypadkiem dzieje, w moim życiu, że wykorzystuję własne doświadczenia, do propagowania, przekazywania wiedzy na te tematy, które mnie interesują, czy dotyczą. Tak było w przypadku finansów, co było wyborem zawodowym, ale tak się stało z całą linią wydawniczą dotyczącą spektrum autyzmu i teraz również kwestii żałoby, czy samobójstwa. Uważam, że można ważne tematy, będące tabu ucywilizować, mówiąc o nich jak najwięcej. Bo dotyczą o wiele większej liczby osób, niż nam się wydaje” – Grzegorz Zalewski.

Historia zdjęcia z okładki: speculatio.pl/nie-pozwole-ci-zniknac/

Serdecznie zapraszam do lektury tej książki.

Categories
Artykuły

Co to jest trzeźwość emocjonalna?

Wspomniałam ostatnio o terminie #TrzeźwośćEmocjonalna, który spotkałam w książce “Znajdź spokój wewnętrzny. Pomoc dla DDD i DDA w odzyskaniu emocjonalnej trzeźwości”. T.Dayton. Pomyślałam o co w tym chodzi? Czy to jest rodzaj odczuwania kiedy się jest trzeźwym fizycznie i dotyczy szczególnie osób, które stosują substancje zmieniające świadomość?

A może to takie krytyczne, z ‘zimną krwią’ podejście do swoich emocji w stylu “weź to na trzeźwo”? Otóż nie. Postaram się to wyjaśnić.

Będąc na świeżo po lekturze “Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba”, Artur Nowak, Marek Sekielski, już wiedziałam dlaczego tak mną to poruszyło. Czytając kilka rzeczy na raz, okazuje się, że ma to sens, ponieważ tak się jakoś dzieje, że treści w książkach czytanych jednocześnie, układają się w logiczny ciąg. Dzięki temu, znajduję bardzo cenne wyjaśnienia tego czego nie rozumiem lub rozwinięcia czegoś, co nie jest do końca jasne w kolejnej lekturze.

Trzeźwość emocjonalna bardzo pasuje do tej książki. Autorzy pokazują różne momenty utraty i bezwzględnej walki o nią. Jest szczególnie trudna dla DDA, które nie ze swojej winy, w swoim domu rodzinnym, a potem w dorosłym życiu, mają ograniczony dostęp lub brak, do trzeźwości emocjonalnej, do trzeźwości w ogóle. Na szczęście nie bezpowrotnie. Do książki jeszcze wrócę.

Czym jest trzeźwość emocjonalna?

Twórcą terminu jest Bill Wilson, prekursor ruchu AA, który twierdził, że trzeźwość emocjonalna to dalekosiężny cel uzdrowienia osób uzależnionych. Trzeźwość fizyczna to tylko pierwszy krok.

Dodam, że według mnie trzeźwość emocjonalna może być także celem dla bliskich osób z otoczenia osób uzależnionych, osób współuzależnionych i DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików), które choć trzeźwe, to obarczone i poranione, głównie emocjonalnie, pijanym domem, partnerem.

Wg. Dayton – trzeźwość emocjonalna to inaczej równowaga emocjonalna, emocjonalny termostat, który pomaga regulować natężenie naszych reakcji emocjonalnych, stosownie do okoliczności życia. Zrozumiałe, a jednocześnie rodzi kolejne pytania – jak osiągać trzeźwość emocjonalną i czy jest to możliwe dla osoby dorosłej, która nie doświadczyła tego, a więc nie nauczyła się w dzieciństwie?

Dziecko jest w pełni zależne od rodzica, który do 12 roku życia pełni funkcję jego zewnętrznego regulatora emocjonalnego. Do tego wieku, wewnętrzne regulatory emocji dziecka nie rozwijają się jeszcze efektywnie. O swoich emocjach i możliwościach reakcji na dane zdarzenie, dziecko dowiaduje się niejako patrząc na reakcję emocjonalną rodzica. W ten sposób definiuje sobie świat uczuć. Jeżeli  źródłem lęku jest rodzic, dziecko traci możliwość równowagi emocjonalnej. Jego trzeźwość zostaje zaburzona. Brzmi brutalnie.

Przejawy braku trzeźwości emocjonalnej to m.in.:

  • Brak umiejętności albo ograniczona umiejętność –  regulowania silnych emocji, apetytu, zachowania, aktywności (nadmierna albo niedostateczna).
  • Brak zdolności panowania nad stosowaniem używek, zachowaniami służącymi pocieszaniu się, zachowania kompulsywne.
  • Niezdolność do życia w teraźniejszości, utrzymywania bliskich relacji, brak odporności życiowej, stosowanie strategii obronnych takich jak przeniesienie, projekcja czy dysocjacja (wyrzucanie niechcianych uczuć poza świadomość).

Niezłe kombo potrafimy sobie zaserwować, nie umiejąc wyregulować (korektywnie czyli w sposób, który nam służy) swoich emocji. Miotamy się, przesadzamy w 1 lub w 2 stronę, odbijając się od skrajności.

Jak dojść do trzeźwości emocjonalnej?

Każdy ma inaczej, ale pewne ogólne kroki ku temu można zawrzeć w:

  • Przepracować emocje z dzieciństwa – zobaczyć sytuacje z przeszłości oczami dorosłego. Emocje z dzieciństwa, jeżeli nie zostały uświadomione czyli zobaczone i przeżyte (to nie jest wcale proste i ot tak, dostępne, potrzeba na to czasem wielu lat), tkwią w nas w stanie zamrożenia. Rany z dzieciństwa trzeba wyleczyć.
  • Znaleźć dla siebie efektywne sposoby emocjonalnego kojenia się, opanowywania stresu i włączanie tego do codziennego życia.
  • Dbać o zdrowie fizyczne, ruch, wypoczynek i pożywienie (HALT). Mieć kontakt także ze swoim ciałem.
  • Zadbać o rozwój wewnętrzny – wyciszenie się, medytacja, dążenia duchowe.
  • Zadbać o rozwój zasobów zewnętrznych – zainteresowania, pasje, życie towarzyskie, społeczne.

To co jeszcze może pomóc:

  • Stały kontakt ze sobą. Nie zawsze się udaje, ale trzeba wracać do siebie.
  • Przekładanie emocji na słowa. Ugłaśnianie.
  • Nie uciekanie przed trudnymi emocjami – nie zawsze udaje się stawać twarzą w twarz z czymś co nie jest przyjemne, boli. Często jak uciekamy przed tym co czujemy (różnymi zagłuszaczami – praca, używki, seks etc.) to coś i tak na goni i może nas wyprzedzić, a wtedy sytuacja się komplikuje bo próba skontaktowania się ze sobą jest jeszcze trudniejsza.
  • Próba znalezienia szerszego kontekstu – dlaczego czuję to co czuję?
  • I chyba najważniejsze – warto zadać sobie pytanie – co czuję tak naprawdę? Podjąć próby rozpoznania jaka emocja jest dominująca, dociec co jest pod tą konkretną emocją? Jaka tam jest zagrzebana inna emocja? Często tak jest, że pod złością czujemy tak naprawdę lęk. Ta emocja na wierzchu jest informacją o tym, co jest pod nią i co jest istotą rzeczy. Wtedy jest łatwiej, lżej. Polecam to ćwiczenie. Dużo wnosi. Można się tego nauczyć lub rozpoznać, że się to potrafi w psychoterapii.
  • Próba akceptacji – bo jak mawiał C.Jung – nie możemy niczego zmienić, dopóki tego nie zaakceptujemy. Akceptację rozumiem tutaj jako nadanie sensu temu co czujemy.

W mojej interpretacji, trzeźwość emocjonalna to także świadomość tego, że nasz sposób odczuwania świata i wchodzenia w relacje z powodu ‘pijanego domu’, w dorosłym życiu jest nieprawdziwy, zmieniony alkoholem, którego pośrednio doświadczaliśmy i potrzeba czasu aby np. w drodze psychoterapii, dowiedzieć się kim jestem i co czuję. Trzeba poznać siebie niejako na nowo. Tylko tak jesteśmy w stanie niczym nie zaburzać naszych emocji, tylko je zrozumieć.

Kluczem jest w dorosłym życiu, świadomie odczuć swoje emocje. Emocje są naszym biologicznym składnikiem (doznajemy danej emocji w 1/10 sekundy!). Emocje w zasadzie determinują nasze zdrowie psychiczne czy inaczej, bardziej dosłownie nasze zdrowie wewnętrzne. Kiedyś tak nie było, były postrzegane jako swoisty dodatek do rozumnej natury człowieka. Zrobiono badania i udowodniono, że emocje wywierają większy wpływ na myślenie niż na odwrót. Ewolucyjnie emocje pojawiły się na długo przed myśleniem co miało funkcję adaptacyjną i pozwoliło przetrwać gatunkowi ludzkiemu. Są nośnikiem ważnych informacji. Przykład – jaskinia, kobiety kochające swoje dzieci, obawiające się o ich życie, zapewniły dzięki temu gatunkowi ludzkiemu przetrwanie.

Poziom wyżej są uczucia, czyli zdolność przeżycia emocji, ich doświadczenia, interpretacji, rozszyfrowania i wreszcie zrozumienia. Po uświadomieniu sobie emocji (co czuję – emocje), ich przemyśleniu, przetworzeniu, wyartykułowaniu słownemu (jak czuję i dlaczego – uczucia)  – rozumiemy i akceptujemy, czyli jesteśmy trzeźwi emocjonalnie.

Dalej za Dayton – psychoterapia to nie jest lecenie ludzi. To jest udzielanie pomocy w odbudowie zdolności do regulowania reakcji emocjonalnych na życie.  

Trzeźwość emocjonalna obejmuje umiejętność zrównoważonego dojrzałego życia czyli utrzymywanie naszych emocji, myśli i czynów w zrównoważonym stanie, inaczej w rozsądnej spójności. Nie ulegamy dyktatowi jakiejś cząstki siebie i nie jesteśmy przez nią zniewoleni. Funkcjonujemy stosunkowo gładko, ciesząc się życiem. Jesteśmy nastawieni na teraźniejszość. Nie jesteśmy odklejeni od rzeczywistości, a jak nam się to dzieje, bo dzieje się wszystkim, to potrafimy powrócić.

Najważniejsze – bez względu na to w jakim miejscu się teraz znajdujesz, możesz zacząć odzyskiwać tą równowagę. Brzmi trochę po amerykańsku, you can do it, but…

you can.

Jeśli chcesz porozmawiać, to jestem. Ania.

Categories
Artykuły Uncategorized

Każdy powód jest dobry, by pójść na terapię

Dlaczego? Ponieważ jest Twój własny, osobisty i niepowtarzalny. Nie ma lepszych i gorszych, mocniejszych i słabszych, ważnych czy mniej ważnych powodów. Każdy jest wystarczający, aby porozmawiać z kimś, kto obiektywnie spojrzy na sytuację, w której jesteś. Zada to jedno właściwe pytanie, które Cię otworzy. Powie to jedno właściwe zdanie, które Cię poruszy.

Często spotykam osoby, które mówią – ‘Ja? Ja nie potrzebuję terapii. Terapia jest nie dla mnie’. Czasem mogę dopytać dlaczego, a czasem milczę, ale w środku bardzo chce wiedzieć skąd takie przeświadczenie. Postanowiłam więc poszerzyć tą kwestię.

Jeśli mowa jest o rozpoczęciu terapii, zdarza się, że słyszę, a ponieważ nie zawsze mam możliwość (i chęć) kontr argumentacji, robię to tutaj i od razu zaznaczę, bez łagodności:

  • Nie potrzebuję terapii. Mam względnie ogarnięte życie.

Jeśli masz świadomość siebie, poczucie dobrostanu, wewnętrznego spokoju, akceptacji i równowagi w życiu – to super. Jeden na milion.

  • Nie będę się babrać w dzieciństwie. To zamknięty rozdział. Żyję dalej.

W dzieciństwie leżą odpowiedzi praktycznie na wszystkie Twoje dzisiejsze pytania i wątpliwości. To skarbnica wiedzy o Tobie. Masz ją pod ręką. Nie zawsze jest miło, ale warto tam zajrzeć, tym bardziej z przewodnikiem – terapeutą.

  • Terapia jest dla ‘psychicznie chorych’, zaburzonych.

O tym decyduje lekarz.

  • Terapia jest dla słabych.

Terapia jest dla osób, które potrzebują zobaczyć coś z innej perspektywy, potrzebują wsparcia, zwyczajnie się wygadać, odgadać, przegadać jakiś temat. Usłyszeć własne myśli. Czy to jest o słabości?

  • Nie będę rozgrzebywać starych ran.

Czasem trzeba nastawić ponownie złamaną kończynę żeby się dobrze zagoiła.

  • Było minęło, idę dalej.

Nieprzeżyte emocje dogonią Cię, a czasem nawet wybiegną daleko przed Ciebie i wtedy jest trudniej, bo pojawia się ryzyko utraty kontaktu ze sobą, zagubienia w ich nadmiarze.

  • To Ci, co mnie krzywdzą powinni iść na terapię.

Ty potrzebujesz maseczki tlenowej. Zajmij się sobą, nie oprawcami.

  • Mam pecha, że trafiam na złych ludzi.

To nie jest pech. Powielasz pewne schematy, programy z dzieciństwa. Robisz to nieświadomie, dopóki ich sobie nie uświadomisz, w terapii. Odtwarzasz to, co jest Ci znajome, czyli w domyśle „bezpieczne”, nie zawsze i do końca wiedząc, że jest to dla Ciebie szkodliwe i masz w tym przynajmniej 50% udziału.

  • Jeszcze się czegoś dowiem o sobie…

Z pewnością dowiesz się o sobie wiele. Wiele dobrego, zaskakującego, miękkiego. Poczujesz ulgę.

  • Nie umiem się otworzyć przed obcą osobą.

Każdy ma swojego terapeutę. Każdy z nas ma osobę, której jest w stanie zaufać i otworzyć się. Jest to kwestia jej znalezienia i czasu. To jest możliwe, a nawet pewne.

  • Dużo czytam na te tematy, sporo wiem, myślę, że to wystarczy.

Nie wystarczy. Wiedzieć to jedno, a poczuć to drugie. Bez przeżycia (z pomocą terapeuty, drugiego człowieka, przewodnika duchowego) tego wszystkiego czego nie mogłeś, nie wolno Ci było przeżyć, nie połączysz w sobie dwóch światów dziecka i dorosłego, którym teraz jesteś. Nie uzdrowisz. Nie pójdziesz dalej. Nawet możesz ugiąć się pod ciężarem wiedzy, która wprowadzi wiele zamieszania. Czucie jest tutaj nadrzędne.

  • Nie mam czasu i pieniędzy na terapię. Mam ważniejsze rzeczy na głowie.

Nie są to łatwe zagadnienia, dla których można znaleźć wspólny mianownik. Przy odrobinie determinacji, na samym starcie, wszystko się potem jakoś układa. Jest to rodzaj taniej wymówki.

  • Nie teraz, może kiedyś, za dużo się dzieje w moim życiu. Terapii już po prostu w to nie wcisnę.

Nigdy nie ma idealnego czasu na terapię. Albo wstajesz i idziesz, albo stoisz w miejscu, czyli de facto się cofasz.  

  • Mój partner nie zaakceptowałby tego, że chodzę na terapię. Nie mogę mu powiedzieć, a nie chcę go okłamywać.

Przyznaję, nie wiem co w takich sytuacjach można powiedzieć. Może tylko i aż, że jeżeli nie zmienisz nic, to i tak nie będziecie razem, a przynajmniej zawalczysz o siebie, co daje Wam szansę.  Wiem, jak to brzmi, ale czasem trzeba przemówić bardziej obrazowo.

  • Nie chce mi się szukać terapeuty.

No tak, sam się nie znajdzie, nikt tego za Ciebie nie zrobi. Masz opór, pobądź z tym, spróbuj dociec dlaczego.

  • Nie umiem znaleźć właściwego terapeuty, nawet nie wiem od czego miałbym zacząć?

Od wpisania w wyszukiwarkę hasła kluczowego, które przychodzi Ci pierwsze do głowy, z czym się borykasz – np. depresja, lęk, stres, nieudany związek, mobbing etc. W miarę poszukiwać, nabierasz wiedzy czego potrzebujesz, co jest Ci bliskie w „ofercie” specjalistów. Zapytaj zaufane osoby o polecenie kogoś. Po prostu zacznij.

  • Czułbym się ze sobą źle, gdybym wyjawiał komuś swoje sekrety.

Po pierwsze, Ty, który tłamsisz to wszystko też masz granice wytrzymałości i zwyczajnie musisz to gdzieś zrzucić, jak zrzuca się balast czy kotwicę. Po drugie – te osoby po to są, żeby to przyjąć. Psychoterapeuta to pomieści, Ty już może nie masz siły. Poczujesz się lepiej.

  • Ogarniam swoje życie, nie potrzebuję pomocy.

Ok, przyjmuję. Pytanie jakim kosztem? Odpowiedz sobie sam.

  • Nie lubię zmian, nie lubię próbować nowych rzeczy.

Tak, terapia to jest zmiana, ale to co dzieje się w procesie terapeutycznym, dzieje się w Twoim tempie. Nie zadzieje się nic na co nie jesteś gotowy.

  • Boję się tych tematów.

Czego konkretnie? Emocji? Jeśli tak, to sygnał, ze czas by się tym zająć.

  • Nie bo nie.

Moje ulubione. Jeśli tak reagujesz, zadaj sobie pomocnicze pytanie – Czego się boję?

Im bardziej się wzbraniasz, tym bardziej coś jest na rzeczy. Spróbuj wtedy zadać sobie pytanie ‘Dlaczego’?

  • Co jest dla mnie największą trudnością do przeskoczenia?
  • Z czym kojarzy mi się terapia, terapeuta, skąd mogę mieć takie przekonania?
  • Co ja tak właściwe wiem na temat terapii?
  • Czy znam kogoś kto był na terapii i mogę go zapytać jak było?
  • Co się może najgorszego stać jeśli pójdę na terapię?

A przede wszystkim zadaj sobie pytanie – jak się czuję? Czy wszystko jest w porządku? Czy może warto zająć się jakimś konkretnym obszarem swojego życia? Czy układa mi się w związku, w pracy, z dziećmi? Czy moje relacje z przyjaciółmi są zadawalające? Czy lubię siebie? Jak tam sprawy się mają z moimi emocjami?

Terapia nie jest lekiem na całe zło, ale jest najbardziej zaawansowaną formą zadbania o siebie i tym samym swoich bliskich, z najdłuższym, znanym mi dobroczynnym efektem.

Mam nadzieję, że pobudziłam do myślenia, a może nawet do dyskusji.

Categories
Artykuły

Czym jest prokrastynacja?

W dniu 6 września br. jest Dzień Walki z Prokrastynacją. Nazwałabym go raczej Dniem Świadomości niż walki, bo jak już wiemy co robimy, to wiemy co z tym zrobić. Jak nie wiemy, to ten mechanizm po prostu nami rządzi i się dzieje to, czego nie chcemy i nie wiemy jak z tego wyjść. Pomaga już sama świadomość.

Prokrastynacja to zagadnienie stare jak świat. Starożytni greccy filozofowie Sokrates i Arystoteles też to ‘mieli’ i nadali temu nazwę akrasia. Akrasia to stan działania wbrew własnemu osądowi [jamesclear.com]. To inaczej zwlekanie, opóźnianie lub odkładanie jakiegoś zadania.

Dla mnie w tej definicji najważniejsze jest słowo “wbrew”. Rzeczywiście tak jest. Wiemy co jest dla nas dobre, co przyniesie nam korzyści, co trzeba, a pomimo to nie robimy tego. Mimowolnie robimy coś wbrew sobie. Wolimy zmierzyć się z konsekwencjami niezrobienia, niż przeskoczyć tą niewidzialną siłę, która nas odżegnuje od działania i po prostu wykonać zadanie. Trzeba się w to na chwilę zagłębić aby zrozumieć ten mechanizm.

CZYM JEST PROKRASTYNACJA?

Niezależnie od tego, czy nazwiemy to prokrastynacją, akrazją, czy czymś innym, jest to siła, która powstrzymuje nas przed zrobieniem lub kontynuowaniem tego, co zamierzamy zrobić. Prokrastynacja jest wtedy kiedy robisz jedną rzecz, chociaż wiesz, że powinieneś zrobić coś innego. Później, nie teraz, jutro, kiedyś, być może – masz tak? Odkładanie na później – czyli tak naprawdę na nigdy. Świadomość tego, że to odłożone może się NIGDY nie wydarzyć, także pomaga przełączyć się w tryb ‘dobra, zrobię’, choć często jest to z zaciśniętymi zębami, pięściami, niechęcią – czyli na dużym wysiłku.
Prokrastynacja jest lękiem przed porażką, najczęściej nieuświadomionym, co za tym idzie jest też formą ucieczki przed wstydem. Jest konsekwencją perfekcjonizmu.

JAKA JEST PROKRASTYNACJA?

  • Okrutna i podstępna – robimy wszystko żeby nie zrobić, a przecież dotyczy to rzeczy dla nas ważnych, istotnych, często dobrych.
  • Wciągająca – czasem nawet nie wiemy, że się dzieje. To taka pętla. Chcemy (pozornie) zadbać o swoje emocje – czyli mówimy sobie ‘nie zrobię tego, bo to jest wbrew mnie, to mi szkodzi, to mnie frustruje’, ale nie zrobione, pogarsza jeszcze nasze samopoczucie. Warto zapytać siebie czego potrzebuję do zrealizowania swojej potrzeby, która komunikuje się ze mną za pomocą konkretnych emocji. Emocja to informacja. Informacja o potrzebach. Niezaspokojone potrzeby = kumulacja emocji.
  • Wyczerpująca emocjonalnie – jest jak chwilówka – daje coś na już – pozorną ulgę, że nie robię, ale odsetki czyli koszty emocjonalne są ogromne – niska samoocena, krytyczne myśli, wycofywanie się, poczucie winy, pogarszająca się jakość życia etc. Dlaczego nie robimy tego co powiedzieliśmy sobie, że zrobimy? Dlaczego planujemy, ustalamy deadline`y, wyznaczamy cele, a potem tego nie dowozimy? Ponieważ znajdujemy zamienniki, które dają nam natychmiastową przyjemność. Nasz mózg woli nagrodę teraz, niż korzyść później (homo economicus).

ZROBIONE JEST LEPSZE OD DOSKONAŁEGO [za Marta Iwanowska-Polskowska]. Tego się trzymam, powtarzam, to działa. Nigdy nie będzie perfect. Małymi krokami, po wybojach, we własnym tempie jest zawsze czymś lepszym niż WCALE. Bo to ‘wcale’ zaciąga w nas bardzo duży kredyt. Emocjonalny. Stres, dowalanie sobie, sabotowanie – to z autodestrukcyjnych klimatów. Czyli dla nas bardzo niekorzystne. Trzeba sobie w tym pomóc, przeformatować, po to by działać, tak jak umiem, dając sobie prawo do błędu, do niedoskonałości, czasem nawet i do porażki. Tak jak śpiewał L.Cohen
“Forget your perfect offering. There is a crack, a crack in everything. That’s how the light gets in”.

CO POMAGA?

  • Świadomość, że mam ten mechanizm. Gdzie ją zdobyć? Najlepiej w pracy z drugim człowiekiem, np. na psychoterapii. Praca z terapeutą pozwoli na dotarcie do własnych mechanizmów i ich przyczyn. Psychoterapia jest rozbrajaniem swoich wewnętrznych bomb w asyście sapera – terapeuty, jak ja to nazywam.
  • Świadomość, że prokrastynacja nie ma nic wspólnego z problemem w zarządzaniu czasem. Jest związana z umiejętnością zajmowania się naszymi emocjami. Wiesz jak się sobą zaopiekować, zmniejszasz częstotliwość i natężenie mechanizmów prokrastynacji.
  • Mikrotechniki – np.:
    a) Zacznij robić to co odwlekasz, wtedy Twój problem z prokrastynacją zniknie, bo nie będziesz miał czego już odwlekać. Proste i …. zarazem.
    b) Uznaj ‘Mam tak, ale tym nie jestem” [z ang. I have this, but I do not have to be this]. Dotyczy to nie tylko prokrastynacji. ‘Mam te emocje, ale nimi nie jestem’. To daje więcej luzu w podejściu do samego siebie.
    c) Stawiaj małe kroki. Ważne by iść z punktu A do B, z B do C itd. Nie musimy od razu przeskakiwać całego alfabetu.
    d) Nie oceniaj, przyjmij to, daj sobie łagodność, zaopiekuj się emocjami – wtedy popłynie z tego power do działania, pojawi się przyjemna motywacja.
    e) Zacznij od najtrudniejszej rzeczy, jak ją zrobisz, reszta pójdzie już łatwiej, na pozytywnym vibe.